Adrian Szewczyk to jeden z młodszych i jednocześnie najzdolniejszych zawodników Zabieganego Wołomina, który startuje głównie na asfacie od biegów krótkich do dystansu maratonu. Najczęściej możecie spotkać go biegającego w okolicy Duczek, gdzie mieszka całe życie. Nie jest jednak tak, że beganie przychodzi mu łatwo. Niemal każdego dnia ciężko pracuje na treningach dbając jednocześnie nie tylko o ilość przebiegniętych kilometrów, ale również o jakość treningów. Sam przyznaje, że w czasach szkolnych bieganie nie było jego ulubioną dyscypliną. Nigdy też nie uważał, że ma jakieś predyspozycje do uprawiania tego sportu. Od zawsze fascynował się natomiast piłką nożną i to właśnie jej poświęcał najwięcej czasu nie tylko jako zawodnik, ale i kibic , szczególnie klubu FC Barcelona o którym wie wszystko. Niestety w 2011r. w czasie jednego z meczów uległ bardzo poważnej kontuzji zerwania więzadeł krzyżowych w kolanie. To był koniec jego wyczynowej gry w piłkę. Musiał być operowany, a powrót do normalnej sprawności i rehabilitacja trwała kilka miesięcy. W tym czasie bardzo skoncentrował się na pływaniu, chodząc kilka razy w tygodniu na basen. Jakiś czas potem zaczął biegać i odkrył, że sport uprawiany indywidualnie też przynosi mu dużo satysfakcji, a dodatkowo więcej zależy od niego samego niż w grze zespołowej. Adrian oprócz biegania interesuje się polityką – śledzi programy publicystyczne i dużo czyta na ten temat. Drugim tematem, którym zajmuje się w wolnym czasie jest terrarystyka. Jeśli będziecie chcieli nabyć np. Gekona Orzęsionego koniecznie zadzwońcie do niego po radę!
Od kiedy biegasz?
Wszystko zaczęło się w drugiej połowie 2015 roku. Jako oficjalny początek mojej przygody z bieganiem uznaję pierwszy start w zawodach. Był to II bieg Czterech Generałów w Twierdzy Modlin.
Kiedy dołączyłaś do drużyny Zabiegany Wołomin?
Szczerze mówiąc nie pamiętam. O Zabieganym dowiedziałem się jakoś z Facebooka. Była wtedy taka grupa tematyczna: „Biegający po prawej stronie Wisły”. Dołączyłem do niej, zacząłem brać udział w dyskusjach i jakoś już samo poszło.
Co daje ci bieganie ?
Bieganie daje mi przede wszystkim spokojną głowę. Jest to znakomita odskocznia od spraw codziennych. No, ale przede wszystkim dzięki bieganiu mogę pozwolić sobie na kubełek lodów bez obawy, że nadmiernie przytyję.
Jakie jest twoje biegowe marzenie ?
Bardzo chciałbym zdobyć World Marathon Majors. To jednak pozostanie raczej w sferze marzeń. Z tych bardziej realnych to wziąć udział w Boston Marathon.
Z jakich swoich biegów na zawodach jesteś najbardziej dumny?
Mam trzy swoje ulubione biegi. Pierwszy to Orlen Maraton 2019 i osiągnięcie wyniku 2:58:06. Wynik fajny mimo wszystko pozostał niedosyt. Forma była na przynajmniej 2:56, ale nie zawsze wszystko się układa na trasie. Może gdyby zając przyjął inną taktykę, a ja nie musiałbym prowadzić sobie i kilku innym doczepnikom biegu to wynik byłby znacznie lepszy…kto wie? Drugi to Bieg Niepodległości 2018 i życiówka na 10km – 37:04. Mój ówczesny trener Dawid Malina zakładał wynik w okolicach 38:30 za bardzo duży sukces. Potraktowałem ten bieg z dużą ambicją i poszło znacznie lepiej. Trzecim biegiem, który wywołał we mnie największe poruszenie i eksplozję endorfin jest Nocny Marek z 2018 roku. Był to drużynowy debiut Zabieganego Wołomina w zawodach. Nie muszę chyba tego robić, ale w ramach formalności przypomnę, że był to zwycięski debiut Zabieganego Wołomina! Każdy bez wyjątku spisał się wtedy doskonale! Nasza wrzawa, taniec, ta cała radość, gdy ogłaszali wynik…to są chyba najlepsze wspomnienia związane z bieganiem! Pamiętam, że głos odzyskałem dopiero 3 dni po zawodach!
Co powiesz tym którzy by chcieli rozpocząć przygodę z bieganiem ?
Zacznijcie już dziś. Później będziecie żałowali, że tyle zwlekaliście. Ja zacząłem biegać dopiero w wieku 24 lat. Straciłem przynajmniej 3-4 lata czegoś co stało się więcej niż pasją. I druga rada, bardzo ważna! Nie wahajcie się zainwestować w dobre biegowe buty i wałek do rolowania. Dzięki temu urazy będą was omijały a bieganie będzie samą przyjemnością!