Obecne ograniczenia związane z zaistniałą sytuacją epidemiologiczną, powodują, że my biegacze i biegaczki nie możemy trenować tak jakbyśmy sobie tego życzyli. Takie są fakty. Niewątpliwie jednak, jako ludzie aktywni i optymistycznie nastawieni do świata, wydaje się, że radzimy sobie całkiem nieźle w nowych okolicznościach. Z pośród wszystkich tych sposobów, dominują dwa typy zachowania, które bardzo pomagają. Pierwsze to poczucie humoru, dzięki któremu jeśli nawet wyrażamy swoją frustrację, to robimy to nierzadko w sposób zabawny i pomysłowy, zasypując internet setkami zabawnych memów i żartów. Drugie to umiejętność adaptacji i dopasowania się do każdych warunków. Potwierdza to rownież historia.
Był słoneczny dzień 13 września 1848 roku w pobliżu miasteczka Cavendish w stanie Vermont w USA gdzie przy budowie kolei pracował Phineas Gage . Przygotowano ładunki wybuchowe w wydrążonej wcześniej skale ale w skutek nieuwagi, wspomniany wcześniej kierownik robót, odpalił ładunek zbyt wcześnie. Znajdujący się w otworze pręt o długości 1 metra, średnicy ponad 3 cm i wadze 6 kilogramów został wystrzelony w górę, uderzył nieszczęśnika w twarz pod lewym łukiem jarzmowym, przebił mózg uszkadzając korę, po czym opuścił czaszkę górą i poszybował blisko 30 metrów dalej, gdzie został odnaleziony. Lekarz, który przybył na miejsce wypadku stwierdził, że poszkodowany miał regularny puls 60 na minutę, a źrenica lewego oka reagowała na światło.
No ok, ale co to ma wspólnego z bieganiem ? Po stosunkowo krótkiej rekonwalescencji, Gage powrócił do pracy, a zapewne potem nie raz zdarzyło mu się gdzieś przebiec lub podbiec 😉 Ten z pozoru straszny wypadek nie odebrał mu również chęci życia, co powinno i nam dać nadzieję na to, że przetrwamy trwający obecnie kryzys.
Wbity w czaszkę pręt to również analogia i nawiązanie to tego co czują ludzie aktywni, którzy zwykle biegają w tygodniu od 30 do 90 km, a teraz w wielu przypadkach zmuszeni byli ograniczyć swoją dzienną aktywność do kilku metrów kwadratowych swojego mieszkania. Tylko szczęśliwcy mają więcej przestrzeni i np. kawałek swojego ogródka, mechaniczną bieżnię lub orbitrek. Ta sytuacja to pewien rodzaj bólu i dyskonfortu, ale z drugiej impuls, który pobudził nowe obszary mózgu biegaczy, ich wyobraźnię. Dzięki temu wydarzyło się coś co zwykle się nie wydarza, a wręcz jest postrzegane jako niemożliwe.
Taką sytuacją była incjatywa i pomysł jednego z wołomińskich biegaczy Leszka Stępnia, który czuł ten dyskomfort, to dziwne uczucie „duszności”, które zapewne i nam towarzyszyo w ciągu ostatnich tygodni , aż w końcu nie wytrzymał i umieścił na FB takie oto wyzwanie:
Jak się nie ruszę, to się uduszę
https://www.facebook.com/events/662951734437523/
W jego poście można było przeczytać, że weekend 04-05 Kwietnia zaprasza wszystkich do podjęcia tego wyzwania. Pisał: „Możesz biegać przez 42 minuty, możesz zrobić 42 pompki, możesz 420… możesz zrobić cokolwiek, co jest związane ze sportem, ruchem i ma w sobie liczbę 42 lub jej wielokrotność. Sam decydujesz. Warunkiem jest, że zrobisz to u siebie w domu, mieszkaniu, podwórku, nie narażając się na kontakt z osobami spoza swojego obejścia. Osobiście planuję przebiec maraton na tarasie o wymiarach 7x4m. Ile mi to zajmie? Nie mam pojęcia, przeliczę i dam znać. A jaki Ty masz pomysł aby uczcić magiczną liczbę 42? Czekam na pomysły i liczę na podjęcie wyzwania”
Jak Leszek opisał swoją motywację ?
„ Trudno wytrzymać w domu, kiedy się jest biegaczem, a za oknem zaczyna się wiosna, ale cóż… Przeglądając artykuły natrafiłem na informację z Francji, gdzie pewien Francuz podczas przymusowego pobytu w domu w związku z zagrożeniem koronawirusem postanowił przebiec maraton na swoim 7-metrowym balkonie. W pierwszej chwili pomysł wydał mi się dziwny i śmieszny, ale koniec końców spodobał mi się i wydał oryginalny. Chodziłem z tym artykułem w głowie przez kilka dni i uświadomiłem sobie, że mój balkon ma również 7 metrów. Może by tak spróbować? Tego wieczora rozmawiałem z koleżanką Kasią Marcinkiewicz która uznała, że pomysł jest szalony i należy go nagłośnić. Kasia namówiła mnie to utworzenia wydarzenia na Facebook i tak to się zaczęło. Do wydarzenia przyłączyło się kilkadziesiąt osób z Wołomina i okolic. Zadanie było proste – zrób coś sportowego, co kojarzy się z liczbą 42.2. Pomysły ludzi przerosły moje oczekiwania i były wręcz niesamowite – od maratonu, poprzez rower, trening osobisty do prób pokonania triatlonu, skakania na skakance itd.”
Leszek nazwał swój bieg „Balcony Marathon” i na FB pisał żartobliwie: „Trasa raczej o profilu płaskim. Różnica wysokości na jednym kółku wynosi około 3cm”. Koniec końców cały dystans 42,2km przebiegł w czasie 6 godzin i 31m !! Niesamowity wyczyn !
Leszek za ukończony maraton odebrał puchar, medal przygotowany przez rodzinę ale i spersonalizowany dyplom w formie elektronicznej za ukończenie wyzwania! Dyplom przygotowała wspomniana wcześniej Kasia Marcinkiewicz, również biegaczka (sama też wzięła udział w wyzwaniu i wykonała na skakance 4200 skoków , a potem jeszcze 420 brzuszków i 420 przysiadów) ! Mało tego , dyplom otrzymał każdy, kto potwierdził na FB ukończenie wyzwania! Brawo Kasiu i wielkie dzięki!
I to jest w tym wszystkim niesamowite i niezwykłe, że kilkadziesiąt osób w ten sobotni lub niedzielny dzień, przyłączyło się do tej akcji, bo czuli to samo co Leszek ! Nie byl bierni, nie narzekali, byli za to kreatywni i peni energii ! Co robili ? Tak jak wspomnia Leszek: jedni przebiegli maraton wokół swojego domu (brawo Darek Gotowiec z drużyny Bobry Tłuszcz), lub 36 km tak jak Krzysiu Szubka z Zabieganego Wołomia (trasa w ogródku na odcinku 15 metrów), lub ćwiczyli TRX tak jak Eliza Szczechura ! Inni grali w tenisa stołowego, biegali po schodach, ćwiczyli brzuszki! Nie sposób ich wszytskich wymienić, ale ich osiągniecia możecie podejrzeć na wspomnianym wydarzeniu na FB!
Kończąc. To co było niewyobrażalne jeszcze miesiąc temu, dziś jest naszą rzeczywistością i normą. Tak więc, twój sąsiad, widząc cię biegającego na 50 metrowej pętli wokół domu – miesiąc temu przepisałby ci Prozac, dziś kiwa głową z uznaniem pod wrażeniem twojej determinacji. Choć po bieganiu czasem ciężko jest nas namówić do wyniesienia śmieci, to w obliczu przeciwności losu i wyznaczonego wyzwania biegacz nie zna słowa NIEMOŻLIWE.
autor: Jarek Bąk
źródło historii o Phineas Gage: https://www.granicenauki.pl/prawdziwa-historia-phineasa-gagea-151663