Arek Gurgon – śmiało można powiedzieć, że ten facet uwielbia prędkość. Na co dzień porusza się szybkim autem z którego często przesiada się na swój ulubiony motocykl. Kiedy posypie śniegiem od razu rusza w ukochane góry, gdzie uskutecznia ekstremalną jazdę na snowboardzie. W bieganiu też lubi mocno przycisnąć na zawodach, o czym dobrze wiemy w ekipie Zabieganego. Być może tę prędkość wyssał z mlekiem matki, ponieważ rodził się … w pędzącej na sygnale karetce pogotowia w dalekiej miejscowości Godzisz. Była zima 1983 roku, więc możecie sobie wyobrazić tę drogę, samochód pogotowia i całą tę sytuację. Wszystko jednak szczęśliwie się wtedy udało i chyba to szczęście Arka nie opuszcza do dziś dzień. Dzięki niemu kilka razy wyszedł obronną ręką właśnie z wypadku motocyklowego, a ostatnio z groźnego upadku w domu.
Na co dzień Arek wraz z rodziną mieszka w Kobyłce i jest kochającym tatą Gabrysi oraz Arka juniora. Ich dom wypełnia muzyka Hip-Hop, ponieważ z pasją interesuje się wszystkim co niesie ze sobą ta kultura. Cały czas stara się być na bieżąco z nowościami muzycznymi, jeździ na koncerty, a nieliczni wiedzą, że pisze również teksty hip-hopowych piosenek. Czy kiedyś usłyszymy wykonanie jego tekstu w TV lub radio? Kto wie…
Arek nigdy nie był związany ze sportem profesjonalnym. W szkole podstawowej po jakimś teście sprawnościowym otrzymał w karcie zdrowia wpis: „niedowaga” oraz „wybitne umiejętności sportowe”. Wybrał jednak sport w podejściu typowo rekreacyjnym – rower, rolki, piłka nożna. Wspomnianą kartę zachował sobie na pamiątkę i ma ją do dziś. Teraz, kiedy bieganie wychodzi mu tak dobrze zastanawia się czasem czy przypadkiem nie zmarnował swojego potencjału. Nie załamuje jednak rąk i robi swoje będąc równocześnie jednym z najaktywniejszych zawodników naszej drużyny.
Kiedy dołączyłeś do drużyny Zabiegany Wołomin ?
Przez wiele miesięcy biegałem po okolicy całkowicie sam. Od pierwszego kroku w letnie popołudnie 2015 roku, aż do dziś było to 95% wybieganych kilometrów w zupełnej samotności. Pewnego dnia gdy kręciłem takie kółka na bieżni Huraganu, oczywiście ze słuchawkami na uszach i jakimś kawałkiem O.S.T.R., w pewnym momencie dołączył do mnie jakis koleś. Od razu zaczął podpytywać jakie mam plany biegowe, czy przygotowuję się do jakiś zawodów. Mimo, że rozmowa trwała tylko dwa kółka, to wystarczyło żebym po powrocie do domu wbił na FB i zaczął szukać „Zabieganego”. Potem okazało się, że tym gościem był Jarek Bąk. Ja sam raczej nigdy bym nie wpadł na taki pomysł. Moja natura raczej jest naturą samotnika i rzemieślnika mimo, że uwielbiam ludzi. Do tego momentu nikt też nie wiedział co robię gdy większość ludzi śpi. Nie mówiłem nikomu, że biegam. Oprócz kilku znajomych z innych miast którzy, wtedy jeszcze biegali okolicznościowo i najbliższych w rodzinie nikt do końca nie domyślał się dlaczego chudnę…. a było z czego. Propozycja Jarka, dołączenia do tych wariatów była dla mnie przepustką do ludzi podobnych do mnie.
Jakie jest Twoje biegowe marzenie ?
Marzenia z każdym rokiem zmieniają się i tu w sumie mogę powiedzieć, że przez te lata nauczyłem się marzyć o rzeczach które mogę osiągnąć w niedługim czasie. Pamiętam jak w 2016 roku przed moimi pierwszymi zawodami w życiu (bieg Oshee na dystansie 10km), stojąc na starcie, biłem brawo tym którzy startowali w odwrotnym kierunku. Dwa lata później byłem tam z nimi nie wierząc co się dzieje. Startowałem w Maratonie! Wtedy spełniłem jedno swoje biegowe marzenie płacząc jeszcze przed startem. Dzis paradoksalnie marzę o tym, żeby wogóle biegać, jak najdłużej.
Kto jest Twoim sportowym idolem?
Sportowym idolem jest dla mnie nasz rodak “Profesor” Adam Kszczot. Uwielbiam oglądać jego poczynania na bieżni.
Powiedz coś o tym jak i gdzie trenujesz ?
Moje treningi głównie opierają się na trzech lub czterech wyjściach w tygodniu na minimum 10km, a na koniec tygodnia mam tzw. wybieganie. Tak wiem, nie jest to jakis nadzwyczajny wyczyn, ale jeśli jestem z siebie zadowolony i uważam, że robię dobrą robotę to chyba jest ok? Wszystko też zależy od humoru i od tego jak się czuję , która jest godzina. Najczęściej wybieram okoliczne lasy i trasy, które tylko mi są chyba znane.
Z jakiego swojego biegu Jesteś szczególnie dumny ?
Chyba połączę to z moim biegowym marzeniem. Pierwszy maraton w życiu OWM w 2018 roku. Przypadkiem spotkałem wtedy tam mojego ziomka Kubę, pamiętam jak pukał się w głowę. Dwa lata mojego biegania, zrzucone 26 kg, setki godzin i przebiegniętych kilometrów bez żadnych konsultacji, trenera, samotnie. Wszystko w tajemnicy i wątpliwości czy faktycznie da się to zrobić. Wariat? Ja czułem tylko dumę, która tak naprawde była tylko dla mnie i chyba do dziś tak jest.
Co daje Ci bieganie?
Kiedyś bieganie dawało mi mniejsze liczby na wadze i to chyba wielu z nas tak miało lub ma. Bieganie dało mi wolność, przemarźnięte palce, zawroty głowy, bóle mięśni, łzy szczęścia, łzy porażki, odwołane imprezy grillowe, wyrzeczenia. Dzięki bieganiu poznałem też wielu ludzi, a wśród nich nowych przyjaciół. Początkowo przygoda, a dziś to część mojego życia. Na koncie 4 maratony i wiele półmaratonów wyjazdy. Adrenalina i pasja.
Co powiesz tym którzy by chcieliby rozpocząć przygodę z bieganiem ?
Niemal za każdym razem gdy ktoś mnie pyta o to jak zacząć i jak to posklejać ja zawsze powtarzam: nie namawiam, nie polecam. Każdy jest inny i mogę mówić o bieganiu tylko ze swojej perspektywy. Spróbuj sam! Na pewno tego nie będę odradzał. Jeśli złapiesz zajawkę i będzie to dla Ciebie radość, to znaczy, że będzie to zajebista przygoda. Zyskasz kumpla, spowiednika, motywatora, który nie wybacza błędów, którego nie oszukasz, który zawsze będzie na ciebie czekał zaraz jak zamkniesz drzwi swojego domu wychodząc na trening.