Iwona Boryceusz – Matusiak

Iwona Boryceusz – Matusiak – urodziła się Wołominie, ale nasze miasto jest dla niej czymś więcej niż tylko miejscem zamieszkania, ponieważ tutaj angażuje całą swoją energię i doświadczenie tworząc wspólnie z przyjacióką Emilią Kowalik – Fundację Rozwoju Myśli Logicznej „Myśliciele”. Jak sama mówi, ich fundacja powstała z potrzeby umożliwienia rozwoju logicznego myślenia. W Wołominie obywają się więc warsztaty z podstaw programowania dla dzieci i młodzieży, a w Markach zajęcia ogólnorozwojowe dla najmłodszych maluchów. Te ostatnie zajęcia lubi najbardziej, sama zresztą prowadzi je osobiście, gdyż jako kochająca mama dwóch wspaniałych córek –  Ani (1,5 roku) i Łucji (5 lat), posiada zapasy materiału dydaktycznego w tym temacie na najbliższe 100 lat!

Przygoda Iwony z bieganiem zaczęła się już w 2011 roku, kiedy do udziału w GP Żoliborza namówił ją kolega z pracy. Nigdy wcześniej nie myślała o tym żeby biegać, mało tego, uważała, że bieganie jest potwornie nudne. Szybko okazało się jednak, że bieganie przynosi jej dużo frajdy, a sam udział w tamtych zawodach sprawił jej niesamowitą satysfakcję i dał możliwość sprawdzenia swoich aktualnych możliwości. Szybko, bo już tego samego roku wystartowała w Półmaratonie „Cud nad Wisłą” na trasie Ossów-Radzymin, a ponieważ był to dla niej fizycznie niezwykle trudny bieg postanowiła bardziej intensywnie popracować nad wytrzymałością i kondycją. Znalazła wówczas informację o tym, że Fundacja Maraton Warszawski organizuje obozy biegowe i triathlonowe w Szklarskiej Porębie. Całkiem nieźle już biegała, lubiła jeździć na rowerze, do tego radziła sobie w wodzie i dlatego zdecydowała się na opcję nr 2 czyli obóz triathlonowy. Jak wspomina był to strzał w dziesiątkę, bo po tych przygotowaniach poprawiła swój wynik w kolejnym półmaratonie Ossów-Radzymin o całe 19 minut!  Rok później zachęcona świetnymi wynikami pojechała na ten sam obóz i po jeszcze cięższych przygotowaniach podjęła próbę przejechania wraz z koleżanką i Markiem Troniną (CEO Fundacji Maratonu Warszawskiego i Redaktor Naczelny miesięcznika Bieganie)  tzw. Krwawej Pętli (250 km dookoła Warszawy na rowerze w 4-osobowym zespole z czego rower jest tylko jeden, a limit czasu to tylko 24 godziny). Nie były to zawody ale po prostu szalony pomysł i próba zmierzenia się z tą piekielnie trudną trasą, która tego roku wyeliminowała wszystkie startujące tam drużyny.  Tego upalnego, lipcowego dnia 2013 roku, udało im się pokonać 158 km, a dla Iwony był to niesamowity wyczyn i i kulminacja jej sportowych osiągnięć.

fot.  Na mecie pierwszego Półmaratonu 

Kiedy dołączyłaś do drużyny Zabiegany Wołomin ? 

Zacznę od tego, że w 2014 roku kiedy spodziewałam się pierwszego dziecka przestałam biegać. Po pierwszej ciąży dość późno wróciłam do treningów i do tego na bardzo krótko. Po drugiej odczekałam pół roku i znów włożyłam buty biegowe. Jakiś czas potem o Zabieganym Wołominie dowiedziałam się od koleżanki z którą biegałam, a która nigdy nie mogła dotrzeć na SFNT  (Strasznie Fajny Nocny Trening). Chwilę obserwowałam grupę na FB, w obawie czy dam radę dotrzymać tempa. Jak się okazało trafiłam na rewelacyjny skład biegających wówczas osób. Tempo było konwersacyjne, wymiana informacji, doświadczeń, wskazówki. Cudownie spędzona godzina! Nie zapomnę tej daty – to był 8 marca 2019 roku. Spotkanie na parkingu Muzeum Zofii Nałkowskiej. Pamiętam to jak dziś i cieszę się, że zdecydowałam się wówczas przyjechać na trening.

Powiedz coś o tym jak i gdzie trenujesz ?

Biegam zwykle w Wołominie i okolicach. Często wychodziłam na trening dopiero jak dzieci poszły spać, więc jedyna możliwość to oświetlone ulice. Jednak jeśli mam możliwość wyjścia w ciągu dnia – kieruję się do lasu. To najprzyjemniejsze miejsce do treningu, a biorąc pod uwagę ukształtowanie terenu – bywa również wymagające. Często biegam sama, jednak jeśli jest możliwość dołączenia do Zabieganych w „Środowe treningi dla Każdego „ czy długie weekendowe wybiegania – korzystam! Nie ma nic przyjemniejszego po samotnych treningach jak wspólne przebieranie nogami z grupą.

Co daje ci bieganie ?

Wyciszenie, czas dla siebie ale i dużo radości. W domu śmieje się, że bieganiem uzupełniam swój zbiorniczek z optymizmem i cierpliwością, a przy dwójce małych dzieci ich pokłady powinny być zapewnione z nadwyżką. Kiedyś inaczej podchodziłam do biegania, chyba trochę bezmyślnie – teraz kiedy jestem mamą bieganie jest dla mnie chwilą oddechu, wyciszenia i regeneracji. Podczas biegania nie myślę o tym co zostawiłam w domu, czego jeszcze nie zrobiłam albo o tym jak uporać się z innymi życiowymi sprawami. Koncentruję się na sobie i na świecie który mnie otacza. Staram się być tu i teraz. Wsłuchuje się w swój oddech, albo odgłosy lasu, podziwiam otoczenie, w którym biegnę (w lesie często się gubię więc za każdym razem odkrywam go na nowo). Bieganie daje mi również dużo satysfakcji, tym bardziej, że zawsze była to dla mnie dość trudna dyscyplina sportowa, której z czasów szkoły nie lubiłam. Tym bardziej doceniam każdy kilometr, który udało mi się pokonać.

Z jakich swoich biegów na zawodach jesteś najbardziej dumna? 

Najbardziej dumna jestem z mojego biegu w jubileuszowym 40. Półmaratonie Wiązowskim w lutym tego roku. I tu nawet nie wynik jest dla mnie najważniejszy, choć o jego osiągnięciu nawet w skrytości nie myślałam (01:49:41). Kluczowe były same przygotowania i udział w programie „Mój pierwszy maraton z Zabieganym Wołominem”, który pozwolił mi poznać swoje możliwości i ograniczenia. Podczas programu po raz pierwszy zetknęłam się z BNP (Biegiem z Narastającą Prędkością), który przyzwyczaił mnie do większego wysiłku w końcówkach biegu, a tym samym przyczynił się do osiągniecia tego wyniku. Sama na pewno bym takiej formy i umiejętności rozłożenia sił nie osiągnęła. To był mój pierwszy bieg podczas którego czułam lekkość. Strasznie dziwne uczucie kiedy biegniesz i mijasz po kolei innych zawodników tak, jakbyś wrzucił wyższy bieg, a tak naprawdę tempa nie zmieniasz. Biegniesz swoje, biegniesz równo, a to inni na ostatnich kilometrach opadają z sił !

fot. 40 Półmaraton Wiązowski,  Iwona z Justyną Pasieczyńską (Zabiegany Wołomin) 

Z sentymentem myślę też o naszym lokalnym Półmaratonie „Cud nad Wisłą”. W sumie przed urodzeniem dzieci brałam w nim udział 3 krotnie.  W 2019 roku spróbowałam po raz czwarty i przy wsparciu Krzysztofa Szubki  z Zabieganego Wołomina osiągnęłam wynik poniżej 2 godzin. Uważałam wówczas ten wynik za nie lada osiągnięcie, szczególnie po długiej, 2 letniej przerwie. Dodatkowo biegło mi się wtedy naprawdę ciężko i brak odpowiedniego przygotowania dał mi nieźle w kość! Właśnie dlatego wsparcie w czasie biegu tak doświadczonego biegacza jakim jest Krzysiek było bezcenne! Razem wbiegliśmy na metę, a potem mogłam się cieszyć z 2 miejsca w kategorii dla najlepszej zawodniczki z Wołomina!

fot.  Półmaraton Cud nad Wisłą i finisz z Krzysztofem Szubką (Zabiegany Wołomin) 

Jakie jest twoje biegowe marzenie ?

Nie mam sprecyzowanego marzenia biegowego. Chciałabym po prostu móc biegać systematycznie.  Nie muszę brać udziału w zawodach. Oczywiście super jest sprawdzić się, przekraczać własne bariery, ale to nie jest moje główne założenie, to się dzieje przy okazji. Planuję udział w Maratonie, choć jeszcze muszę się do niego przygotować. Co będzie później  – czas pokaże.

Co powiesz tym którzy by chcieli rozpocząć przygodę z  bieganiem ?

Najtrudniejszy jest pierwszy krok, a potem jest już z górki! Samemu ciężko jest się zmobilizować do działania, więc zapraszam do kontaktu! Zabiegany Wołomin to nie tylko fanpage na którym można śledzić osiągnięcia wołomińskich biegaczy, ale ludzie, którzy zawsze chętnie wysłuchają, podpowiedzą, pomogą a przede wszystkim, każdego chętnego do wspólnego spędzenia kilometrów przywitają z otwartymi ramionami. Ja skorzystałam i nie żałuję!

fot.  Półmaraton Cud nad Wisłą i 2 miejsce Iwony w kategorii dla najlepszej zawodniczki z Wołomina

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *