Jak zrobić życiówkę na 10 km? Relacja Iwony Boryceusz – Matusiak z Biegu Rycerza Okunia

X Bieg Rycerza Okunia w dniu 20 września był pierwszym moim startem od ukończenia Półmaratonu Wiązowskiego w lutym br. Bardzo się denerwowałam, tym bardziej, że na początku września borykałam się z bólem mięśni kulszowo goleniowych i moje przygotowania na finiszu były dość mizerne. W zasadzie bardziej skupiłam się na regeneracji i dojściu do siebie niż na treningach. Na start w dniu zawodów przyjechałam wraz z Dominikiem Kijem, z którym jeszcze w samochodzie analizowałam swój plan na bieg. Założeniem był bieg z narastającą prędkością, czyli pierwsze 5 km w równym tempie 5:00 min/km kolejne 3 km 10 sekund szybciej, aby na koniec jeśli starczy sił ostatnie okrążenie pobiec jeszcze szybciej lub jeśli nie starczy sił – utrzymać tempo. Mój plan zakładał złamanie 50 minut. I plan był moim zdaniem rewelacyjny. Jak się okazało wykonanie tego planu już tak dobrze nie wyglądało. Niedługo przed startem spotkałam Edytę Majewską, która w zasadzie bez przygotowań stanęła do tego biegu i również chciała pobiec poniżej 50 minut. Ustawiłyśmy się więc razem, planując wspólny bieg, jednak nie wzięłam pod uwagę całej atmosfery startu w zawodach ulicznych i faktu, że Edyta jest zawodnikiem, który gna niczym hart (tym razem goniąc Hanię Nejfeld).

zdjęcie: Iwona Boryceusz-Matusiak (Zabiegany Wołomin) i Edyta Majewska (Widłorogi) 

Przed startem powtarzałam sobie sama, jak i przypominali mi koledzy biegacze – nie daj się porwać na starcie, to jednak tu popełniłam błąd, za który przyszło mi płacić podczas biegu. Widząc, że pierwszy kilometr pokonałam w tempie 4:35 byłam przerażona. Nie tak miało być!!! Przecież ja tak nie biegam!!! Szybko jednak skalkulowałam w głowie tempo i czas, i postanowiłam do końca nie odpuścić i utrzymać tempo poniżej 5min/km – co nie było łatwe. Trasą biegu było 5 okrążeń po 2 km głównie asfalt, ale również szutrowa nawierzchnia, więc całkiem przyjemnie się biegło.

zdjęcie: Iwona Boryceusz-Matusiak na trasie biegu 

W tym samym czasie biegli uczestnicy biegu na 6 km, w sumie ok 60 osób. Najszybsi biegacze byli już poza zasięgiem mojego wzroku, więc trzymałam się zawodniczki biegnącej przede mną. Biegła w równym tempie, co mnie bardzo cieszyło, jednak okazało się, że po 3 pętlach skończyła swój bieg i zostałam sama. A przede mną pusto. I wówczas zaczęły się schody, walka o utrzymanie równego tempa. Ostatnie okrążenie biegłam siłą woli. Tomek Majewski co okrążenie dodawał mi otuchy, a na ostatnim zdopingował w chwili kryzysu, kiedy już myślałam, że nie dobiegnę w zakładanym czasie (jak się okazało miałam wówczas ok 150m do mety i spory zapas czasu). Chwilę potem zza zakrętu wyjrzał Dominik (zajął doskonałe 4 miejsce Open łamiąc 40 minut), krzycząc że już blisko i faktycznie w oddali widziałam już zegar odmierzający czas. Słysząc dopingujących Kasię i Michała Gera na metę wbiegłam chwilę później wydając okrzyk radości. Udało się złamać 50 minut, mimo, że nic nie poszło zgodnie z planem!

zdjęcie: Dominik Kij  i Iwona Boryceusz-Matusiak 

Lekcja na przyszłość: popracować nad wytrzymałością biegową i oczywiście nie dać się porwać na starcie 😉 Nieocenione podczas biegu: wsparcie ze strony kibiców/znajomych ale również od „swoich” na trasie

zdjęcie: Edyta Majewska, Iwona Boryceusz-Matysiak, Dominik Kij i Dariusz Król

Wyniki pierwszych 30 zawodników i zawodniczek:

autor: Iwona Boryceusz – Matusiak

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *