Witojcie!
Jeszcze emocje nie opadły po wyjeździe na Roztocze, a już w dniach 12-18 lipca trzy rodziny Zbieganego Wołomina zameldowały się u podnóża Tatr, w pięknej miejscowości Murzasichle w
pensjonacie „Pokoje gościnne Weronika. Po przyjeździe i szybkiej aklimatyzacji wraz z dziećmi udaliśmy się na spacer w celu rozeznania terenu. Na dzień dobry mieliśmy do pokonania stromą
górkę gdzie końca nie było widać. Jednak po dojściu na górę widok Tatr zrekompensował zmęczenie. Przeszliśmy tak 5km.
zdjęcie: Pensjonat „Weronika”
Tereny przepiękne, pas gór rozciągał się przed nami. Dobrze wiedzieliśmy, że będzie to przedsmak przygody biegowej.
zdjęcie: widok z balkonu
zdjęcie: W pensjonacie mieliśy też basen i nie wahaliśmy się go użyć!
Po oczach było widać, że nie mogliśmy się już doczekać tych podbiegów i zbiegów. Jeszcze tego samego dnia postanowiliśmy więc odbyć krótki trening. I wyszło jak zwykle. Przebiegliśmy 18 km. Co niektórzy dokręcili jeszcze do półmaratonu. Trasa nie należała do najłatwiejszych, ale za to z przepięknymi widokami. Zabójczy podbieg na początek, następnie dłuuugi zbieg.
Zdjęcie: zbiegamy do Małe Ciche , od lewej : Grzegorz , Basia, Jarek , Kinga, Krzysztof
Wisienką na torcie był podbieg. Jeśli kogoś przeraża podbieg na Lipowej, to w Murzasichle przed bieganiem powinien udać się do psychoterapeuty. Podbieg liczył 3,4 km, a na koniec stromy zbieg, który był naprawdę który był naprawdę stromy długości 500m. W sumie w trakcie treningu przewyższeń wyszło 540m. Bohaterami w tym dniu były nasze dzieci. Najmłodsza uczestniczka Łucja miała zaledwie 6 lat.
trasa: Murzasichle -Małe Ciche – Nowy Bór – Murzasichle
Drugiego dnia przerwa od biegania lecz nogi nie odpoczywały. Postanowiliśmy trochę pospacerować po górach. Weszliśmy na Morskie Oko, a że apetyt rośnie w miarę jedzenia zdobyliśmy również Czarny Staw. W sumie przewędrowaliśmy 24 km w czasie prawie 8 godzin.
trasa: Morskie Oko i Czarny Staw
Dzień trzeci był już lajtowy. Mając w nogach z poprzedniego dnia sporo kilometrów postanowiliśmy przebiec przed śniadaniem troszkę krótszy dystans, wyszło w sumie 12km z przewyższeniem 550m.
trasa: Murzasichle – Nowy Bór – Poronin – Murzasichle
zdjęcie: poranne bieganie, widok na Tatry z okolicy Poronina
Tego dnia to był dopiero początek atrakcji. Jak już było coś dla ciała to pora na duszę. Wzięliśmy udział w spływie Dunajcem w wersji troszkę ekstremalnej, tzn. na pontonie. Wrażeń co nie miara, wszystkie największe fale były nasze! Po spływie całe popołudnie spędziliśmy w Szczawnicy, gdzie chłodziliśmy nasze raciczki w zimnym Grajcarku. Jeden z uczestników to nawet poszedł o krok dalej i schłodził się cały (brrr).
zdjęcie: cała ekipa Zabieganego spływa Dunajcem pod okiem doświadczonego sternika
W czwartym dniu postanowiliśmy znów troszkę połazić po górach. Wystartowaliśmy z Karczmy Nosal na Polanę Kalatówki. Tam zrobiliśmy sobie przerwę na piknik i grupowe robienie pompek. Następnie udaliśmy się na Drogę nad Reglami i zeszliśmy Doliną Białego przy Wielkiej Krokwi.
W sumie przeszliśmy 15 km, kończąć w doskonałych chumorach !
Dzień piąty to już pełna regeneracja dla ciała i duszy, wyprawa do term „Gorący Potok”. Pełny relaks i banany na twarzach zarówno u dzieci jak i dorosłych. To był strzał w dziesiątkę po kilku intensywnych dniach. Po trzech godzinach sielanki udaliśmy się na zwiedzanie Nowego Targu. W trakcie pobytu mieliśmy okazję spróbować pysznych lodów i pączków z cukierni Żarneckich wg. starej receptury przekazywanej z pokolenia na pokolenie.
zdjęcie: termy „Gorący Potok”, basen z wodą o temperaturze 40 stopni celsjusza
Po powrocie do pensjonatu postanowiliśmy ostatni raz wspólnie pobiegać. Trasa Murzasichle -Poronin – Zakopane – Murzasichle liczyła 17km, przewyższenia 400m. Jak zwykle troszkę się przedłużyło i wróciliśmy po zmroku. Po powrocie czekał na nas grill, który zorganizował właściciel pensjonatu. Mięliśmy okazję spróbować kwaśnicy, swojskiej kaszanki, a także regionalnego „izotonika”.
Trasa: Murzasichle -Poronin – Zakopane – Murzasichle
Szóstego dnia trzeba było się rozstać. Część wróciła do Wołomina spontanicznie zahaczając przez Słowację, a pozostali wybrali się na cały dzień do parku rozrywki EnergyLandia w Zatorze szukając granicy zwoich mo,zliwości m.in. na kolejce Hyperion.
Podsumowując: Wyjazd udany w 100%. Super organizacja. Udało się połączyć pasję biegania z wyjazdem rodzinnym. Biegaliśmy grupowo, a jeśli ktoś miał konkretną jednostkę treningową mógł biegać również indywidualnie. Żadna godzina nie została zmarnowana. Miejsce noclegowe z pięknymi widokami idealne na wyjazd z rodziną oraz szlifowanie formy biegowej. Gospodarze stanęli na wysokości zadania. Przez 5 dni mięliśmy piękną pogodę. Nie za ciepło, nie za zimno, w sam raz. Basen rekompensował dzieciom przebyte kilometry. Wyjazd ten uświadomił Nam, że bieganie w górach to całkiem inna bajka (inny świat). Mamy nadzieję, że zdobyte doświadczenie organizacyjne pozwoli zorganizować w przyszłym roku kolejny wyjazd tym razem w większym gronie. Oscypki oraz piwko, które przywieźliśmy to taka mała zachęta.
autor: Grzegorz Sereda