Kasia od 5 lat mieszka na wsi dość blisko Wołomina. Zawodowo zarządza instytucją kultury.
Sport traktuje wybitnie amatorsko, z odpowiednim do tego podejściem, że nic co ludzkie nie jest Jej obce i fajnie jak jeszcze sprawia radość. Cieszy się z każdej swojej aktywności, bo doskonale wie, jak to jest, kiedy nic nie można zrobić. Dotarła do takiego punktu w życiu, kiedy sport jest dla Niej czystą przygodą, która daje dużo radości i którą może się dzielić z innymi – chociażby organizując imprezy charytatywne.
Kto jeszcze nie wie to warto wspomnieć że w 2020 roku Kasia stanęła przed sporym wyzwaniem logistycznym (w dobie pandemii) podczas przygotowania i wyprawy “Ultra Marzenie”. Była supportem, organizatorem, alfą i omegą tego wydarzenia. Sama zainteresowana opisuje to tak: “ Chyba zrobiliśmy 250km w 39h ciągiem biegu w temperaturze ok. 35⁰ C, po której nastąpiło dwukrotne oberwanie chmury. To był najcieplejszy dzień w roku, ech…ale widocznie tak musiało być :). Przyznaję po czasie, że towarzyszył mi stres związany z bezpieczeństwem chłopaków na trasie oraz tym, czy podołałam z wszystkim organizując tę wyprawę (żywienie było najtrudniejsze). Myślę, że się udało.
W każdym razie wszyscy wróciliśmy do domu, a rodzina Kuby mogła zbierać pieniądze na leczenie”.
Kasia to triathlonistka, biegaczką, miłośniczka jazdy na rowerze. Niedawno została instruktorką turystyki rowerowej, o czym już jakiś czas marzyła. Jej najdłuższa trasa trekingiem w ciągu dnia jednorazowo to 200 km. Ale jak sama mówi: “nie polecam – to było takie doświadczenie, ile wytrzymam na „czołgu”, no i cel – jedne z lepszych lodów „po stówie”. Mam słabość do lodów i kawy, dlatego często swoje trasy treningowe układam z myślą o doskonałych lodziarniach po drodze”. Kasia w zeszłym roku na trekingu zrobiła ponad 6800 km, w tym spory kilometraż zajęła jej trasa na Green Velo. Bikepaking stał się dla Niej rewelacyjną formą odpoczynku, poznawania świata i treningu jednocześnie.
Kiedy dołączyłaś do grupy Zabiegany Wołomin?
Dokładnie nie pamiętam, ale pierwszy raz spotkałam się z kilkoma osobami na biegu w Wołominie, który poświęcony był Marysi. Potem z Krzyśkiem Tlagą, Tom Bike (Tomkiem) i Zdzichem Zasadniczo
(vel Dominikiem) wystartowaliśmy w triathlonie – oczywiście nietypowym, bo zamiast pływania był kajak i tak wspólnie „popłynęliśmy” zajmując 1 miejsce w sztafecie mieszanej i 4 open. Dodam jeszcze, że nikt poza Zabieganym Wołominem nie miał takiego wypasionego samochodu z jedzeniem
i wszystkim, o czym człowiek marzył po zawodach ;). Oficjalnie jednak, jak podał Jarek Bąk, w 2020 roku dołączyłam do Zabieganego. Określenie tego, „gdzie jestem” nie było łatwe, bo od siedmiu lat jestem też związana z Kuźnią Triathlonu i podczas zawodów reprezentowałam zielone barwy.
Kto jest Twoim życiowym idolem?
Bezapelacyjnie, Justyna Kowalczyk-Tekieli. Niesamowita biegaczka narciarska, którą bardzo cenię także jako kobietę. Wysportowana, inteligentna, pracowita, szczera i skromna. Od wielu lat jest moim No.1.
Jakie jest Twoje biegowe marzenie?
Jak najdłużej zachować zdrowie i móc się dzielić i cieszyć taką wolnością, jaką daje bieganie, czy rower. Może jeszcze kiedyś stworzyć takie miejsce, do którego znajomi biegacze będą mogli przyjeżdżać. Gdzie latem będzie można pobiegać w lesie, pojeździć na rowerze, a zimą polatać na biegówkach. Miejsce, w którym od czasu do czasu zorganizuję jakieś charytatywne zawody, bo ludzi potrzebujących nie brakuje.
Co daje Ci bieganie?
Wycisza mnie, ładuje moje akumulatory, odpręża i daje poczucie wolności, bliskości z naturą, którą uwielbiam. To jest także ten czas kiedy powstaje najwięcej moich pomysłów na organizację imprez,
czy innych wydarzeń. Dlatego kiedy biegam sama „załatwiam wewnętrznie” całą masę spraw ;).
Nie przeszkadza mi samotne 2-3 godzinne latanie po lesie. Jest tyle dźwięków, które słyszymy jeszcze intensywniej, jak jesteśmy sami i to jest właśnie najpiękniejsze (las naprawdę jest bardzo głośny).
Od kiedy biegasz?
W zasadzie od dziecka, potem w liceum były próby, ale zawsze to była krótkotrwała fascynacja. Przełom nastąpił po ciężkiej chorobie, kiedy doceniałam swój wysiłek i postępy przy chodzeniu. Ścieżkę do zdrowia rozpoczęłam jednak w wodzie, gdzie z 200 metrów zaczęłam przepływać kilometr, dalej dwa; potem doszło bieganie (ok. 8-9 lat temu) i tak powstał pomysł zapisania się do amatorskiej drużyny triathlonowej, gdzie „uczyłam się pływania od nowa” i kiedy też kupiłam rower szosowy. Na swoich pierwszych zawodach dostałam okropnie w kość. Byłam pewna że to prosta sprawa, bo przecież jakoś pływam, jakoś biegam i na rowerze też umiem jeździć (właśnie po latach okazało się, że nie umiem ;-). „Pralkę w wodzie” ledwo przeżyłam, potem cieszyłam się, że na rowerze nie wpadłam pod samochód albo na kogoś, a bieg przypominał walkę o życie. Po tych zawodach zaczęłam trenować i wówczas wszystko nabrało innego wyglądu i smaku;).
Z jakich biegów jesteś najbardziej dumna?
Z pierwszego wybiegania w górach i wcale nie na zawodach. Po wypadku na rowerze, w powrocie do formy, zapisałam się na górski obóz biegowy. Pierwszego dnia trasa miała ok 15km., ale jak to w górach zgubiłyśmy się i wyszło 25km. Następnego dnia nie mogłam schodzić ze schodów, ale trzeba było dalej biegać i jakoś poszło. Potem te szaleństwo powtarzałam co dwa miesiące regularnie, bo strasznie mnie wciągnęły góry, ten klimat i ludzie (dalej uważam, że to inny wymiar biegania). Tak też w 2018 zakończyłam bieganie po asfalcie, w zasadzie już tylko startuję bardzo okazjonalnie (lub podczas triathlonu).
Co powiesz tym, którzy chcieliby rozpocząć przygodę z bieganiem?
Bieganie (sport) daje niesamowitą energię, uczy pokory, konsekwencji, wytrwałości, kreatywności, odwagi, oceny ryzyka i podejmowania większych wyzwań, co przekłada się w mojej ocenie także na inne działania w naszym życiu (a na to nigdy nie jest za późno). Dlatego cieszcie się każdą chwilą wolności, doceniajcie wszystkie swoje możliwości i te małe, i te duże. Nie róbcie nic na siłę, potraktujcie bieganie jak zabawę. Jak wiecie – w grupie siła – dlatego koniecznie zapiszcie się do Zabieganego Wołomina. Wsparcie innych, wymiana doświadczeń, dobra zabawa, czy wspólne treningi pomogą Wam w tych trudniejszych chwilach, które dopadają także największych twardzieli biegowych.