Daniel Maćkowski

Daniel Maćkowski (rocznik 1980) – pochodzi z zachodnich części naszego pięknego kraju. W okolice Wołomina sprowadził się w 2008 roku, do czego przyczyniła się jego żona, pochodząca z Zagościńca, która przekonała go, że to będzie najlepsze miejsce do wspólnego życia.

Lubi wszelkiego rodzaju wyzwania, w trakcie których może sprawdzić, jak daleko da się przesunąć granice własnej wytrzymałości. Oprócz biegania startuje więc czasem w triathlonie, duathlonie, swimrunie, zdarzył się też jakiś wyścig kolarski. Zawodowo zajmuje się rozwijaniem, dostosowywaniem i budową procesów oraz systemów obsługowych w jednej z firm telekomunikacyjnych.

 

Od kiedy biegasz? 
Moja przygoda z bieganiem ma 2 etapy. Pierwszy to lata 2000–2005 i treningi LA w ramach AZS AR Poznań, gdzie specjalizowałem się w średnich dystansach (chociaż bez wielkich sukcesów). Po zakończeniu studiów miałem prawie 10-letnią przerwę, do biegania wróciłem w 2014 roku, kiedy życie zawodowe i rodzinne było już w miarę ustabilizowane, co łączyło się też ze  „stabilną” masą ciała na poziomie 3-cyfrowym. 😈

Kiedy dołączyłeś do drużyny Zabiegany Wołomin? 
Do ZW dołączyłem w 2021 roku, chociaż już wcześniej obserwowałem i podziwiałem wyniki oraz postawę członków drużyny zarówno w social mediach, jak i w realu, na różnorakich wyścigach.

 

Co daje ci bieganie?
Wiele rzeczy. Pozwala odreagować stres, daje ujście różnym emocjom, dzięki temu mogę lepiej funkcjonować, pomaga w samorealizacji. Ponadto, ja lubię rywalizację, sprawdzanie się, wychodzenie ze strefy komfortu, uważam, że dzięki temu człowiek jest bardziej zrównoważony i lepiej radzi sobie w codziennym życiu. Nie można też zapominać o relacjach międzyludzkich, dzięki bieganiu poznałem wielu fantastycznych ludzi, a niektóre imprezy biegowe, które były wyjątkowo ciężkie, a kończyłem je w towarzystwie, powodowały, że tworzyły się bardzo trwałe i wyjątkowe więzi.

 

Jakie jest twoje biegowe marzenie?
Jest kilka zawodów, które chciałbym ukończyć, tak jak kilka wyników, które chciałbym poprawić. Gdybym miał wskazać jedno marzenie, to byłoby to ukończenie UTMB.

Z jakich swoich biegów na zawodach jesteś najbardziej dumny? 
Kiedyś na Mistrzostwach Polski AZS w LA we Wrocławiu pobiegłem 800 m w 2’05” i chyba ten bieg jest dla mnie życiowym osiągnięciem, żałuję, że nie miałem wtedy obecnej świadomości i wiedzy, myślę, że złamanie bariery 2 minut było w moim zasięgu.

Czy pamiętasz jakąś najtrudniejszą sytuację podczas biegu (na zawodach) i jak sobie z nią
poradziłeś?

Co drugie zawody to najtrudniejsza sytuacja ;). Tak serio to chyba mój pierwszy maraton w 2004 w Poznaniu, do którego przygotowywałem się 2 tygodnie. Wystartowałem jakby jutra miało nie być, bez żadnych założeń, bez planu, bo nie miałem o tym pojęcia. Na 30 km nie wiedziałem, gdzie jestem, ale ponieważ, przynajmniej w sporcie, nigdy się nie poddaje, dotarłem do mety siłą woli. Jak dostałem na mecie kubek ciepłej herbaty, to wypadł mi z ręki, bo nie byłem w stanie go utrzymać, jednakże to pokazało, że wszystko jest w głowie, a nasze granice leżą dużo dalej niż podpowiada nam mózg.

Co najbardziej motywuje Cię do biegania i biegowych wyzwań?  
Koleżanki i koledzy z ZW i ich wyniki;). To oczywiście pół żartem pół serio, głównym czynnikiem jest moja ambicja i chęć sprawdzenia, na ile pozwoli mi własne ciało w trakcie różnych wyzwań.

 

Co powiesz tym, którzy chcieliby rozpocząć przygodę z bieganiem?
Niech zaczynają, niech nie patrzą na innych, zawsze będzie ktoś, kto pobiegnie szybciej, i zawsze ktoś, kto pobiegnie wolniej. Trzeba odrzucić wstyd i myśleć, że nawet jeżeli wytykają Cię palcami, to trochę Cię podziwiają i zazdroszczą, a Ty robisz więcej dla swojego zdrowia fizycznego i psychicznego niż ci, którzy zostali na kanapie.
I niech zaczynają wolno…

 

Leave a Comment

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *